Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Ascetka 051.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Bohaterski czyn swój opowiadając, ożywiła się, drobnym palcem wskazywała stronę, z której przyszła i w której modliła się przed Najświętszą Panną, z rączek sypiącą promienie. Z oczu siostry Mechtyldy uśmiech spłynął i na jej usta.
— Dla czegóż tak gorliwie szukałaś właśnie kapliczki Ś-go Jana? — zapytała.
— Bo to patron tatki...
Ciężej na ramieniu dziecka oparły się palce zakonnicy. Jakby potwierdzając to, czego domyślała się już i wprzódy, przeciągle szepnęła:
— Tak!
Spojrzeniem, które stało się dziwnie miękkiem, we wniesionych ku niej oczach dziecka utonęła. Głos jej drżał trochę, gdy po chwili zapytała jeszcze.
— A matce twojej, jak na imię?
— Klara...
— Tak! — powtórzyła siostra Mechtylda, dłoń jej od ramienia dziewczynki podniosła ku jej włosom, po których przesunęła się z pieszczotą, ale raz tylko... Nagle, jakby sztyletem jakiegoś przypomnienia pchnięta, zakonnica wyprostowała się i popędliwym ruchem dziecko od siebie usunęła. Z roztkliwionych przed chwilą jej oczu posypały się iskry gniewu i z gniewem prawie krzyknęła:
— Czego tu przyszłaś? Pannom z pensyi przychodzić tu nie wolno! Idź! idź! i pamiętaj, abyś nie przychodziła tu już nigdy, nigdy, nigdy!
Odwróciła się i wzdłuż korytarze pomknęła krokiem tak gwałtownym i nierównym, że z za załomu drugiego wychylająca się zakonnica, widokiem tej siostry, w ten sposób biegnącej zdziwioną zo-