Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 214.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Maryan wcale ładnie przetłómaczył ten czterowiersz.
Nie przerywając powolnej przechadzki, powtarzał przekład:

Gdy wraz ze światłem jutrzenki różanej
Żrący ideał wchodzi do łożnicy,
Zdarza się, że działanie mściwej tajemnicy
Budzi Anioła w bestyi wyuzdanej.

Dzwonek zabrzmiał w przedpokoju; do saloniku wszedł Maryan. Bledszy, niż zwykle, oczy miał podkrążone i bardzo błyszczące. Kranicki wyrzucił się z katedry i młodzieńca za obie ręce pochwycił, z tkliwością w twarz mu patrząc.
Enfin! enfin! Nie widziałem cię od dwóch tygodni blizko. Z domu nie wychodziłem. Miałem trochę nadziei, że mię odwiedzisz.
Bon, bon! — odpowiedział Maryan i dotknąwszy jeszcze ręki barona, usiadł na kufrze z pomazaniem Ludwika XI-go, plecy oparł o bose stopy Alberyka i znieruchomiał.
Maryan znieruchomiał tak dalece, że nietylko członki ciała, lecz i rysy twarzy wydawały się zmartwiałymi. Gdyby nie oczy, silnie błyszczące, możnaby go zdaleka wziąć za wypchanego i elegancko ubranego manekina. Baron Emil i Kranicki wiedzieli, co to znaczy.