Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 154.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

niami, jak brat i jak matka. Byłem delikatny, to, co działo się we mnie, ukryłem, postępowałem tak, jakbym czuwał nad chorem, ukochanem dzieckiem. Bawiłem ją rozmową, mówiłem z cicha, podawałem lekarstwa i cukierki. Potem zacząłem czytać. Czytaliśmy Musseta. Matka nie wiesz, kto to taki. Poeta miłości, takiej właśnie, którą świat nazywa występną. Zażądała czegoś z przyległego pokoju, poszedłem, a gdy wróciłem, spotkały się oczy nasze i... «jużeśmy dnia tego więcej nie czytali».
Ostatnie słowa zaledwie mógł wymówić, twarz zakrył chustką, głowę oparł na poręczy szezlonga, znieruchomiał, może płakał. Klemensowa pochyliła się, róg grubej chustki ukazał się z kieszeni i po pokoju rozległ się znowu odgłos trąby. Potem, razem z taburetem przesunęła się bliżej jeszcze i ręką w skarpetce ramienia jego dotykając, zaszeptała:
— Daj pokój, Tulek, nie desperuj! Niech tam Bóg was sądzi, sędzia sprawiedliwy, ale i miłosierny! Mnie ciebie żal, a i tamtego biedactwa także! Cóż? serce nie kamień, człowiek nie anioł! Tylko już nie desperuj! Wszystko przechodzi i żal twój przejdzie! Może tobie będzie jeszcze lepiej na świecie, niż teraz! Może ty jeszcze