Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 143.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wany, elegancki, z ruchami sprężystymi i swobodnym uśmiechem na ustach. Powieki tylko miał zaczerwienione i dużo niepodobnych do wygładzenia zmarszczek na czole. Klemensowa z przeraźliwem klapaniem kaloszów do kuchni wracając, mruczała:
— Komedyant! ot komedyant!
Dwaj młodzieńcy przyjacielsko uścisnęli mu rękę. Znać było, że go lubili.
— Cóż pan nam zniknął dziś na dzień cały? — zapytał baron Emil. — Czekaliśmy na pana u Borela... wyborny dziś dał nam obiad... A może pan pości?...
— Daj mu pokój, on ma zmartwienie — wtrącił Maryan. — Tak mi cię żal, mon bon vieux, że namówiłem barona, aby ze mną do ciebie zajechał. Nie mogę przecież pozostawić cię na pastwę melancholii...
Kranicki był rozrzewniony, wdzięczność i czułość patrzały mu z oczu.
Merci, merci! quel coeur! Rozrzewniacie mię...
Uścisnął po kolei ich ręce, rękę Maryana dłużej, niż barona w dłoni zatrzymując, ze słowami:
Mon cher... cher... cher...
Młodzieniec śmiał się.