Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 111.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

raz ona z kolei nie mogła wymówić nic. Pochylone jej czoło powoli zapływało rumieńcem aż cicho zapytała:
— Czy... ojciec twój jest w domu?
— Przed kilku minutami słyszałam, jak odjeżdżał.
— Jeżeli po powrocie zechce widzieć się ze mną, powiedz, że na niego czekam.
— Dobrze, mamo.
We drzwiach odwróciła się jeszcze:
— Jeżeli ktokolwiek inny... nie mogę!
Nie zbliżając się, o kilka kroków od matki stojąc w sztywnej postawie modnie ubrane, panny, Irena odpowiedziała:
— Niech mama będzie spokojną. Nie odejdę stąd ani na krok i nie pozwolę, aby ktokolwiek przerwał spoczynek mamy. Nawet ojciec, jeżeli zechce... to możeby lepiej jutro!
— O, nie, nie! — z nagłą żywością zawołała Malwina — owszem, jak najprędzej... ojca proś i mnie oznajm... jak najprędzej!
Irena odpowiedziała:
— Dobrze, mamo!
Malwina, drzwi sypialni za sobą zamknęła i kilka kroków uczyniwszy, upadła na klęczki przed bogato usłanem łóżkiem. Wśród sprzętów obitych adamaszkiem pomarańczowej barwy,