Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 107.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Szwajcar wiedział od lokajów, że młody pan śpi jeszcze.
Jakiż nędzny sposób życia! Trzeba raz pochwycić za cugle tego rozhukanego jelonka! Cóż kiedy nigdy czasu nie ma, chronicznie czasu nie ma! Wsiadając do karety, zawołał na woźnicę:
— Prędko! jak najprędzej!
Za późno wyjeżdża z domu. Zabałamuciło go to dziecko szczebiotem i pieszczotami... Promień słońca!...
Kara zdjęła z papierów ojcowskich Pufika i umieściwszy go jak zwykle na piersiach, prawie pod brodą, spiesznie przechodziła salony. Ona także spóźniła się na lekcyę z miss Mary. W jednym z salonów rozmijała się z Ireną. Powolna przechadzka wysokiej i sztywnej panny, z otwartą książką w ręku, trwała jeszcze. Kara, przechodząc i nie zatrzymując się, przemówiła głosem, w którym brzmiała radość:
— A ja dziś długo, długo rozmawiałam z ojczulkiem!
Irena obojętnie odpowiedziała:
— Dokazałaś tej sztuki!
Kara stanęła, jak wryta. W obojętnym głosie siostry dosłyszała ironię i zdawało się, że stawała do walki z nagle ściągniętemi brwiami