Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 106.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

krótko, ale silnie. W tej samej chwili przemknęło mu po głowie przypomnienie rzeczy widzialnej niegdyś i nieważnej: złotego promienia, który wybłysnął z za chmur, rozdarł je i odkrył smugę czystego błękitu. Widział to niegdyś przez okno wagonu, machinalnie, tak jak się widzi mnóstwo rzeczy obojętnych. Teraz przypomniał sobie.
U drzwi przedpokoju lokaj przemówił:
— Konie gotowe!
— Już! — zawołała z żalem Kara.
— Jesteś małą bałamutką — patrząc na zegarek, rzekł Darwid. — Już przed kwadransem powinienem był wyjechać z domu.
Pobiegła do sprzętu, na którym stał kapelusz jego i podała mu go z niziutkim dygiem. Szybko schyliwszy się, podjęła rękawiczkę, którą upuścił.
— Nie zapomnij zostawić tu Pufika, aby papiery mi uporządkował!
Z tym żartem na ustach wyszedł do przedpokoju, a kładąc futro i zstępując ze schodów, myślał o licytacyi, na którą jechał, aby kupić dom sprzedawany za długi: wyborny interes!
Szwajcara, który otwierał przed nim drzwi od ulicy, zapytał:
— Pan Maryan w domu?