Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 105.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Stópki Kary z radości po kilka razy uderzyły o posadzkę.
— Tak, tak! pewną tego byłam! Mój najlepszy, kochany!...
A on, głaszcząc ją po włosach, mówił:
— Trzeba być dobrą. Bądź zawsze dobrą... Utrzymuj przy życiu siwych, ślicznych staruszków. Nie zabraknie ci na to pieniędzy...
Całowała jego ręce; nagle wzrok jej upadł na biurko ojcowskie i krzyknęła:
— Pufik! Pufik! gdzie wlazłeś! Masz tobie! Wlazł na biurko i zrobi jeszcze jaką szkodę!
Na wielkiem biurze słynnego aferzysty, u szczytu wysokiego stosu papierów, popielaty pinczerek siedział z pyszczkiem przytkniętym do szyby okna i warczał na przelatujące z głośnem krakaniem wrony. Po gabinecie tak poważnym, że prawie uroczystym, gamą srebrnych tonów rozległ się śmiech Kary.
— Spójrz, ojczulku, jak on się gniewa! Na wrony tak się gniewa! O, jak mu się pyszczek w górę podnosi, gdy która przelatuje! Widzisz, ojczulku?
— Widzę, widzę! pierwszy to raz tak szanowny pomocnik gospodaruje na mojem biurku. Ach, ty maleńka!
Otoczył ją ramieniem i przycisnął do piersi