Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 099.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mówiła. Pufik poskoczył za nią i stojąc na środku pokoju, oczu z niej nie spuszczał.
— Wchodzą, kłaniają się, ściskają twoją rękę, ojczulku, siadają, słuchają...
W męskiej pozie usiadła na fotelu i drobne rysy ułożyła w wyraz głębokiej powagi. Pufik z oczyma w nią wlepionemi zaszczekał.
— Albo tak...
W mgnieniu oka zmieniła minę, z uważnej i skupionej, na gapiowatą.
— Potem...
Zerwała się z fotelu. Pufik porwał się także i drobnymi zębami pochwycił brzeg jej sukni.
— Wstają, kłaniają się znowu, mówią wszyscy to samo: «Mam honor!... Będę miał honor!... Pragnę mieć honor!» Szast! szast! szast!
Kłaniała się po męsku, drobne stopy w pantofelkach zsuwając i rozsuwając, a Pufik wstrząsał brzegiem jej sukni, odskakiwał, wydawał kilka szczeknięć i znowu zębami chwytał ją za suknię.
— Puf, nie przeszkadzaj! Puf, idź sobie! Szast! szast! wychodzą, a inni wchodzą i kłaniają się... Znowu: «Mam honor!... Pragnę mieć honor!» Pufik, idźże sobie!... Ściskają cię, ojczulku, za ręce!... O, Boże, zmęczyłam się!