Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 090.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

salonu krokiem walcowym, przyczem nuciła modnego walca: La, la, la! La, la, la! Para drobnych stópek w wytwornych pantofelkach i para kosmatych łapek zwierzęcych, zwijały się po błyszczącej podłodze, dokoła szezlągów, stoliczków, kolumn z wazonami, prędko, prędko, aż we drzwiach następnego salonu spotkały się z Ireną. Kara podniosła z ziemi pieska, wyprostowała się, i oczy jej spotkały dziwne spojrzenie siostry. Irena kilka razy zamrugała powiekami, jakby przykre jakieś światło wzrok jej uderzyło:
— Jaka ty zawsze wesoła jesteś, Karo!
— Ja? — zawołała dziewczynka. — A tak... rozśmieszył mnie Pufik i... słońce dziś tak ładnie świeci. Prawda, Iro, że dzień jest śliczny? Czy zauważyłaś, jakie iskry brylantowe błyszczą na śniegu? Drzewa w szronie całe... Pójdziemy z miss Mary na przechadzkę... Pufika wezmę z sobą, tylko okryję go czapraczkiem, który wczoraj haftować skończyłam. Czy mama zdrowa?
— Dlaczego pytasz o zdrowie mamy?
— Bo jak oddawałam «dzień dobry», zdawało mi się, że jest chorą... taka była blada... blada! Pytałam się, ale powiedziała, że nic, że zdrowa... Jednak mnie się zdaje...