Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 069.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Spoważniała potem i mówiła dalej:
— Miłość, sympatya, mogą być rzeczami bardzo miłemi, nawet przypuszczam, że takiemi są najpewniej, gdy istnieją, ale krótko zazwyczaj istnieją, błyskają i gasną... trochę lat, może dni, najczęściej tylko dni, przeminie i — jest, tak jakby ich wcale nigdy nie było. Więc pocóż złudzenia, skoro po nich nastąpić musi koniecznie rozczarowanie? Tworzą one tylko zbyteczne wymagania od życia, zawód i boleść.
Gdy to mówiła, słowa jej i ton ucinkowy, ostry, dziwnie sprzeczał się z dziewiczą okrągłością ramienia, które obnażył szeroki rękaw szlafroczka, ze świeżym karminem ust delikatnych, z blaskiem siwych źrenic.
— Zresztą — dodała — ja do barona Blauendorfa mam sympatyę... pewien rodzaj sympatyi.
Malwina, po chwili milczenia, z cicha przemówiła:
— Jaki to rodzaj?
Po sekundzie wahania, Irena odpowiedziała ze śmiechem suchym, krótkim:
— Zdaje się, że bardzo pospolity, powszechnie znany. Wzrusza mię czasem jego sposób patrzania na mnie, lub uściśnienia ręki. Podoba mi się jednak najwięcej przez to, że jest szczery i nic nie udaje. Nigdy nie powiedział mi, jak