Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 068.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

pierwszy nazwałby je pasterskiem, lub pradziadowskiem.
Zaśmiała się.
— To są rzeczy nieistniejące, a co najmniej zmienne, chwilowe, zależne od stanu wyobraźni i nerwów. Ja mam wyobraźnię chłodną i nerwy spokojne. Mogę obejść się bez malowanych garnków.
Malwina, w miarę, jak słowa te powoli i chłodno ciekły z ust córki, prostowała się i okrywała bladym rumieńcem. Przechowała rzadką i nawet dziwną w jej wieku skłonność do rumienienia się.
— Iro! — zawołała — nie pierwszy raz słyszę te zdania twoje, i tak mię one bolą!
Splotła ręce.
— Miłość... sympatya, kiedy się czyni wybór...
Nagle, głos zerwał się w jej gardle. Spuściła powieki, opadła plecami na poręcz fotelu, umilkła.
Irena, śmiejąc się, uczyniła rękoma gest zdesperowany.
— Cóż ja na to poradzę? — żartobliwym tonem mówić zaczęła: — nie ja świat stworzyłam i przerobić go nie mogę. Możebym i chciała, ale nie mogę!