Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 063.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Śmiała się i gniewała zarazem. Jej ciemne, błyszczące oczy z miłością wznosiły się ku pięknej twarzy syna. Jednak siląc się na powagę, zaczęła:
— Mój Marysiu, wiesz, że nie lubię, kiedy mówisz do mnie takim tonem...
Zaśmiał się głośno.
— To trzeba było, mamusiu, postarzeć jak najprędzej, czepeczek włożyć i z pończochą przy kominku usiąść... byłbym wtedy pełen nieśmiałej czci i zmykałbym z całęj siły od takiej nudnej mamy.
— A ponieważ nie jestem nudną, będziesz grzecznym i pojedziesz z nami do domu. Razem herbatę wypijemy.
Au déséspoir, chère maman! ale to być nie może. Ostatek dnia, czy nocy, przyrzekłem dziś kilku przyjaciołom...
— Czy tylko dziś? — z odcieniem smutku wymówiła.
— Dla prawdziwego mędrca wczoraj i jutro nie istnieją — odpowiedział.
Stali już u otwartych drzwiczek karety. Maryan pochylił się i rękę matki pocałował.
— Nie gniewaj się, mamusiu! Ale ty się nigdy nie gniewasz. Jeżeli co jeszcze uwielbiam na ziemi, to twoją przedziwną słodycz.