Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 059.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Co oni takiego grają? — głową wskazując scenę, zapytał Blauendorf.
Ma foi! jednego słowa nie słyszałem.
Zwrócił się do Kranickiego:
Mon bon vieux, co się tam dzieje na scenie?
Kranicki nagle opuścił rękę z lornetką i wybełkotał:
Plait-il? Co mówiłeś, Marysiu?
Oczy jego, piękne jeszcze w podłużnej swej oprawie, oszklone były łzą.
— Ho, ho! romantyk nasz łzę ma w oku! Rzecz musi być rozczulająca! Słuchajmy!
Zaczęli słuchać, ale wcale inaczej, niż wszyscy.
Kiedy ścierające się na scenie namiętności przyśpieszały bicie serc wszystkich, albo poezya, tryskająca w słowach podniosłych, zachwyceniem rozpromieniała twarze, oni uśmiechali się niedbale i lekceważąco; kiedy głupota, sobkostwo, dowcip, wywoływały śmiech lub uśmiechy, zastygali w powadze chłodnej, nadętej, wzgardliwej; kiedy nakoniec, wobec spuszczającej się kurtyny rozległ się ogłuszający i nieskończony grzmot oklasków, ręce ich z ostentacyjną bezczynnością spoczęły na brzegu loży. To sprzeciwianie się ogólnym wrażeniom i uczu-