Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 040.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

egzaltacya... obowiązek to praca, a pracować nie trzeba, więc cóż?
Znowu ze zdziwieniem, z pytaniem rozłożyła drobne ręce; oczy jej płonęły, wargi drgały. Darwid z wyrazem przykrego uczucia na twarzy, po zegarek sięgnął.
— Nie mam czasu — rzekł — muszę jechać do resursy...
W tejże chwili lokaj we drzwiach od przedpokoju oznajmił:
— Książę Zenon Skirgiełło.
Na twarz Darwida wybuchnęło uradowanie. Kara zerwała się z klęczek i oglądając się, zawołała:
— Puf! Puf! chodźmy, piesku! chodźmy!
— Gdzie jest książę? — spiesznie zapytał Darwid — tu już, czy w powozie?
— W karecie — odpowiedział lokaj.
— Proś! proś!
W uradowaniu, które sprawiło mu niespodziane w tej porze przybycie księcia, nie spostrzegł wyrazu żalu, który okrył twarz Kary. Podnosząc z ziemi pieska i ramieniem przytrzymując go u piersi, szepnęła:
— Już trzeci, czy czwarty raz... już nie wiadomo który raz!
Darwid zwrócił się ku niej: