Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 030.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

jakaś iskra nadziei lub wybawienia, ale milczenie, z utajoną w niem świadomością tego, co zaszło, to grób, w który codziennie, od początku do końca dnia, kłaść się będzie i duma tej kobiety i wszystko, co w niej jeszcze ludzkiego pozostać mogło. Wzgarda jak grób milcząca. Będzie jadła jego miliony, zmieszane z jego wzgardą, będzie stroiła się w jego miliony, przetkane jego nienawiścią. Nienawiścią? O! niezawodnie. Nienawidzi ją namiętnie, bez granic i tylko czasem, czasem, imię jej dziwnie kołace mu po mózgu takimi dźwiękami, jakby to były echa rzeczy bardzo drogich, ubiegłych i nieodżałowanych. Czy podobna? Czy podobna, aby to czyniła ona, Malwina, ta niegdyś dzieweczka idealna, a potem, przed dziesięciu jeszcze laty kobieta tak kochająca, że gdy odjeżdżać miał na długo, z płaczem rzuciła mu się do kolan, błagając, aby nie odjeżdżał! Scenę tę pamięta doskonale. Jej włosy, mające kolor bladego złota, w nieładzie rozsypały się wówczas po piersi, plecach... pyszne włosy, w których oprawie łzy, zalewające twarz, świeciły jak brylanty!...
Podniósł głowę, wyprostował się. Co za głupstwo! Na jakie sentymenty i egzaltacyę traci on czas i energię! Potrzebuje ich przecież na co innego. Potrzebuje skupić wszystkie siły, aby