Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 024.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

głosu, Darwid przy ostatnich słowach stał się groźnym. Palce jego wpiły się w stół, o który opierał rękę. Snop zmarszczek pogłębił się pomiędzy brwiami, oczy miały blask stalowy — cały był nienawiścią, złością, wzgardą. Ale i Kranicki, który zrazu słuchał go tak, jakby od zdziwienia odejść nie mógł, gniewem zawrzał.
Plait-il? — zawołał — co pan mówi? Czy słuch mnie nie myli? Pan mi czyni wyrzuty! Mnie, który w czasie wiecznych zajęć i nieobecności pana, od lat kilkunastu, jestem, można powiedzieć, jedynym opiekunem pańskiej rodziny i przewodnikiem pańskiego syna? A to dobre! więc pan już nie pamięta naszej dawnej zażyłości i tego, że to ja, ja zapoznałem pana z najwyżej postawionymi domami tego miasta i całego kraju? Więc pan nie pamięta zwierzeń swoich, że chciałby córki swoje wydać za mąż w tych sferach, do których moje stosunki mogły być wygodnym mostem? Więc pan nie pamięta próśb swoich, abym wprowadził Marysia w towarzystwa najlepsze i zaprawiał go do zwyczajów, panujących w tych towarzystwach? To wyborne! Pan sobie spokojnie robił swoje miliony, jeżdżąc po nie na krańce świata, a ja spełniałem wszystko, czego pan sobie życzył,