Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom I 019.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i zwracał się ku okrągłemu stołowi. Jednocześnie lokaj oznajmił we drzwiach nowego gościa:
— Pan Artur Kranicki.
Tuż za lokajem gość wszedł i rozminął się u drzwi z odchodzącym rzeźbiarzem.
Był to człowiek, który piąty dziesiątek lat dźwigał z młodzieńczą elastycznością ruchów i przymilonym, zalotnym wyrazem na pięknej jeszcze twarzy. Wogóle zdawał się być oblany ostatkami wielkiej piękności męskiej, z za której, jak zbrukana podszewka z dziur świetnej niegdyś odzieży, ukazywała się starannie tajona, może nawet przedwczesna starość.
Wysoki brunet, z regularnym, czarnymi faworytami otoczonym owalem twarzy, z włosami, których czarne kędziory niedobrze zakrywały rozpoczynającą się z tyłu głowy łysinę, z wąsem nad rumianemi wargami młodzieńczo podniesionym, młodzieńczym krokiem przebywał gabinet, z wyraźną intencyą powitania pana domu w sposób serdeczny i poufały. Ale w zimnych oczach Darwida zaświeciły błyski prawi groźne; końcami palców zaledwie dotknął wyciągniętej ku niemu ręki gościa, białej, podłużnej, prawdziwie rasowej, bardzo wypielęgnowanej.
— Przebaczenia, przebaczenia, kochany pa-