Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 192.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Pufika, ale w drodze powrotnej, porcelanowy potwór znowu długą szyję z za firanki wychyla, na przechadzającego się człowieka zerka i szczerząc zęby, zdaje się pękać od śmiechu. Z innej zaś strony salonu, na tle błękitnawem, leży blada twarz starca i z nad siwej brody patryarchy wlepia w niego oczy badawcze i smutne.
Co to wszystko znaczy? Pośrodku jednego z salonów stanął; tuż za stopami jego kłębuszek peli na kosmatych łapkach zatrzymał się także. Co on tu robi wśród tych pustych salonów i po co oświetlić je rozkazał? Ma to pozór szaleństwa. Przypomniał sobie niedawne dzieje króla obłąkańca, który w rzęsiście oświetlonym gmachu samotnie słuchał śpiewu aktorów. Czy on także zaczyna być obłąkańcem? Dlaczego nie pracuje raczej? Tyle ma do roboty! Szybko postąpił naprzód i znowu stanął. Waza chińska, do połowy z za firanki wychylona, pękała ze śmiechu. Pracować? Po co? Cel? Cel? Jaki cel? To rozstrzyga wszystko! Od szczerzącego zęby potwora wzrok odwrócił i spotkał się nim z bladą twarzą patryarchy, którego oczy, z tła błękitnawego i z nad brody siwej badawczo i smutnie na niego patrząc, mówiły: «Zmylona droga!»
On — zmylił drogę! Tylko przyzwyczajenie