Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 188.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wid stał u biurka i z plecami przygarbionemi, ze snopem zmarszczek pomiędzy brwiami, nizko pochylał twarz nad papierem, który trzymał w ręku. U stóp jego, na kobiercu, jak drobny posążek nieruchomy, siedział Pufik i z podniesioną głową, z za opadających jedwabiów szerści, w twarz mu patrzał. Ale on nie widział pieska i nie czytał wypisanych na papierze słów pochlebnych, tylko w myśli powtarzał słyszane niegdyś słowa:
— Po co ci tak wiele ludzi, ojczulku? Czy ty ich kochasz? Czy oni ciebie kochają? Co z tego wynika? Przyjemność czy korzyść? Po co to wszystko?
— Nie kocham ich, maleńka i oni mię nie kochają. Wynikała mi z tego korzyść, znaczenie w świecie.
— A na co ci, ojczulku, znaczenie? Dlaczego pragniesz znaczenia? Czy ono daje szczęście?
Tym razem po ustach przewinął się mu sławny w świecie uśmiech pełen szpilek.
— Nie dało, maleńka!
To dziecko, podówczas, na zapytaniach swych, jak na niciach spuszczało myśl jego na dno rzeczy, którego oglądać czasu nie miał. Teraz oglądał i uśmiech jego jeżył się coraz ostrzej-