Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 171.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

bały się one tobie, dlatego wziąłeś mię za żonę, ale duszy mojej nie znałeś i nie chciałeś być ani powiernikiem jej, ani obrońcą. Była ona nie bez dobrych chęci, nie bez odrobiny serdecznego szczęścia... nędzna dusza kobiety, rozpieszczonej w bogactwie i bezczynności... Wszakże ty sam, Aloizy, z dziewczyny ubogiej, ale z czołem wysoko wzniesionem pracującej, uczynił kobietę, bogatą, bezczynną i... zawsze samotną. Wszakżeś sam chciał, wymagał, abym jak najświetniej przedstawiała w świecie twoje imię, twoją... jak mówiłeś... firmę...
Umilkła, bo oczy jej spotkały się z jego uśmiechem, najeżonym szpilkami.
— Zdaje mi się — rzekł — że w tej scenie tragicznej, którą podoba ci się odegrywać, mnie to przypadła rola charakteru czarnego...
— O, nie! — splatając ręce, zawołała — o nie! nie chciałam oskarżać cię o nic, ani czynić wyrzutów... nie mam prawa... Tylko... myślę, że ponieważ wszyscy na świecie jesteśmy na jakikolwiek sposób winni i życie jest tak smutne i wszystko tak... biedne, więc może najlepiej byłoby przebaczyć sobie nawzajem... ustąpić, wyrzec się... Tak myślę i choć oddawna już duma moja ranioną jest przez to, że używać muszę wszystkiego co twoje, ustąpię i używać