Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 164.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

dawanych i przesuwanych krzeseł, szmer szeptów, chrzęsty jedwabi.
Czarne jedwabie, koronki i krepy, czarne i z bielą olśniewającą zmieszane ubrania mężczyzn, ręce smutnie na kolanach splecione, albo z powagą skrzyżowane u piersi, twarze zamyślone, milczenie uroczyste. Wśród milczenia, w salonie przyległym, wzniosła się wielka pieśń pogrzebowa, z towarzyszeniem instrumentu muzycznego, wykonywana przez chór artystów, w tem mieście najznakomitszych. Uroczystość żałobna, ale zarazem wielkoświatowa, niezwykłością swoją obudzająca podziw dla tego, który hołd tak wspaniały składał u stóp zmarłego dziecka. Z góry złotej wytrysnął zdrój muzyki czarującej, na którym dziecię to odpływało za granicę — ziemskiego świata.
Darwid nie powitał wchodzących, może po raz pierwszy w życiu nie uczynił zadość wymaganiom przepisów towarzyskich; oni także, szanując usposobienie, które w nim odgadywali, nie mącili go niczem. Pozostał jak był, plecami oparty o ścianę i zdala podobny do sylwetki, ciemno na jej tle zarysowanej. Patrzał na świetne grono, z którem rozdzielała go połowa salonu i doświadczał uczucia, że rozdziela go z nim przestrzeń tak wielka, jakby wszyscy ci ludzie