Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 162.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

zanurzonemi w śnieżystych puchach, ze wzrokiem wlepionym w wynurzającą się z białych kwiatów twarz uśpionej Kary, w myśli mówił do niej: «Nic nie mogę uczynić dla ciebie, maleńka! Wiele, prawie wszystko mogę, ale dla ciebie nic nie mogę!» Wątłe, szarawe mgiełki dymu unosiły się nad jej uśpioną twarzą i przez niewidzialne ruchy powietrza przędzione, powiewnemi nićmi rozciągały się od niej ku niemu... W tej właśnie chwili zobaczył wychodzącego z głębi mieszkania i klękającego u stopni, okrytych kwiatami, Kranickiego. Zobaczył, poznał i nie doświadczył żadnego z tych wzruszeń, które obudzało w nim przedtem samo imię tego człowieka. Czemże były ludzkie gniewy, nienawiści, niezgody, wobec tego czegoś niezmiernego, na co w tej chwili twarzą w twarz spoglądał? Czemże ten człowiek, przedtem nienawistny, mógł być mu w chwili, gdy mówił: «Nie wiem, nie rozumiem, pojąć tego niepodobna, a przecież jest tak, że ja, ja, dla ciebie, maleńka, nic nie mogę!»
Jednak, nie było to odkrycie jedyne, które w momencie tym miał uczynić. Przybyły inne jeszcze. Nigdy nie zdał przed sobą sprawy z ilości godzin, które tam wówczas spędził, ale widział świt, który sinawą podszewkę rozciągnął