Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 115.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

rywany, wychwalany, kochany! — Bawił, rozśmieszał, mógłże myśleć o dniu, w którym tak zdaleka i obojętnie na chodniku ulicy rozmijać się z nimi będzie? Gdzież tam! Z różowemi szkłami na słynnych z piękności oczach, do rozczuleń i przywiązań skłonny, wierzył, że ludzkie stosunki i uczucia nie kończą się nigdy. Jednak, z przyczyn różnych skończyło się ich mnóstwo... a teraz kończą się do ostatka. Miał wyraźne uczucie zawisania w próżni i coraz większej potrzeby zaczepienia się o coś lub o kogoś, aby nie runąć kędyś — nie wiedział kędy, ale czuł, że w głębinę. Z początku przechadzki myślał, że w tej pogodnej godzinie dnia, gdy eleganckie tłumy zalegały chodniki, lub środkiem ulicy przesuwały się powozami, ktokolwiek zatrzyma go, zaprosi, uprowadzi lub uwiezie z sobą. Bo co czynić? Dokąd pójść? Baron Emil, którego medyiwialistyczne mieszkanie było mu w ostatnich czasach prawie jedynem schronieniem przed nudą i samotnością, wyjechał do dóbr swoich w celu czynienia wycieczek w strony rozmaite i poszukiwania znajdujących się pod wiejskimi chatami i strzechami zabytków sztuki czystej lub stosowanej. Wrócić miał wkrótce, ale tymczasem Kranicki nie mógł zajmować miejsca swego w szerokiej katedrze, naprzeciw