Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 103.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

o córkę popełnia szaleństwa, ale ci, którzy go widzieli, wzruszali na to ramionami. Gdzież tam! Nie było na świecie człowieka, któryby w wypadku podobnym zachować mógł więcej krwi zimnej, pewności siebie, płynności mowy, uprzejmości doskonałej, chociaż chłodnej. Czasem tylko, z drgnień przebiegających po twarzy, z chwilowego osłupienia źrenic, z drobnego zaniedbania w układzie włosów, odgadnąć w nim było można gracza o stawkę wielką. Istotnie, w walce, którą wszczął i prowadził, szło mu nie tylko o Karę — o nią nadewszystko, ale nietylko. W głębi istoty swej czuł się teraz graczem, tak, jak niezliczone razy bywał w wypadkach wcale innych, graczem, wspierającym się na energii, pieniądzach i rozumie wszechstronnym, własnym i za pieniądze nabytym. Stawką gry było nietylko życie jego dziecka, ale jedyna jego wiara we wszechmoc i wszechskuteczność energii, rozumu i pieniędzy.
Tymczasem, kiedy niekiedy, z lekarzami lub bez nich wchodził do pokoju córki. Tu z porady lekarskiej nie zasłoniono wielkich okien, przez które słońce lało potoki złotego światła. Przenikały one u ścian żółtawe zwoje kretonów, nadając pozór życia usiewającym je niezapominajkom i pąkom różanym, swawoliły