Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 098.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ścianą wązki trójkąt, a potem w sposobie, którym splótł palce.
— Była! I... słyszała! A!
Stał na chwilę skamieniały, z przygryzioną wargą, twarzą całą w drganiach skóry na policzkach i zmarszczek na czole; potem zbliżył się do Angielki i tak cicho, że ledwie dosłyszeć mogła, przemówił:
— Czy umyślnie?... czy umyślnie... Czy umyślnie?
Z rękoma załamanemi, bardzo cicho szepnęła:
— Nie mogę taić... może od tego cokolwiek zależeć będzie... Umyślnie!
Wtedy człowiek ten, zazwyczaj tak we wszystkich poruszeniach swych spokojny i poprawny, skokiem tygrysa rzucił się ku drzwiom przedpokoju.
— Karety! — krzyknął.
Kiedy najsłynniejszy w mieście tem lekarz po raz już drugi dnia tego wychodził z pokoju chorej, Darwid w błękitnem salonie spotkał się z nim sam na sam. Był już jak zwykle zamknięty w sobie i wobec człowieka z wielkiem imieniem mile uśmiechnięty.
— Czy choroba już jest określoną? — zapytał.