Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 071.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

męka... Ja na nią patrzałam i, patrząc, przyszłam do nazywania tak zwanej miłości i tak zwanego szczęścia malowanemi garnkami. Idylle! Może gdziekolwiek są, ale ta, na którą ja patrzałam, była... upewniam cię, mój ojcze, nie zachęcającą... nie zachęcającą do zapatrywania się na rzeczy pod kątem... idylicznym!
Darwid porywczym ruchem wstał.
— Przystąp do rzeczy, Ireno, przystąp do rzeczy! Mów o tem jakiemś żądaniu swojem, dla którego tu przyszłaś! I czegóż to tak bardzo dręczyła się twoja matka?... Lepiej byłoby, abyś bez tych wstępów, odrazu powiedziała czego chcesz. Czy wyrzuty sumienia jej dokuczały? Na psychologiczne analizy czasu nie mam i chciałbym prędzej rozmowę tę skończyć. Cóż? może oprócz sumienia i innych podobnych rzeczy... nie znalazła w kochanku wymarzonego przez sentymenty... Wstyd mi, że z tobą o tem rozmawiam. Mów prędzej, czego chcesz.
Trzęsącą się ręką zbliżał koniec papierosa do płomyka świecy, palącej się na biurku, twarz mu zmalała i skurczyła się od zmarszczek, które pokryły czoło i niezliczonych drgnień, przebiegających po skórze policzków. Irena bardzo blada, obracając twarz za ojcem, prawie sinemi usty odpowiedziała: