Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 039.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

głam, że szkodzi mi na nerwy i sen odbiera. Bardzo jest przykro nie módz sypiać, i lepiej wyrzec się ulubionego przysmaku, niż być narażoną na bezsenność...
Mówiła, mówiła. Z wielkim wdziękiem w uśmiechu i poruszeniach głowy, ze słodyczą, która przepajała zawsze brzmienie jej głosu, mówiła zupełnie o niczem, wiążąc zdanie ze zdaniem wprost tylko dla mówienia, dla zabijania minut, lub zapobiegania innym mowom. Darwid zaś, z podniesioną nieco twarzą, przez szkła, któremi oczy osłonił, znowu na nią patrzał, aż przed połyskami, w tych szkłach migocącymi, znowu nad filiżanką pochyliła głowę bardzo nizko, i oblókł ją niepodobny do ukrycia pozór istoty, która pragnie zniknąć pod ziemią, rozwiać się w powietrzu, stać się cieniem, pyłem, trupem, byle nie być tu, gdzie jest, i — tem, czem jest. Wtedy Irena z lekkim stukiem filiżankę na spodek opuszczając, zaczęła:
— Musisz znać dobrze, ojcze, sposób, w jaki na Wschodzie przyrządzają kawę?
Znał go dobrze, bo na Wschodzie bywał, i w sposób dość malowniczy opowiadał teraz o Turkach, jak zasiadłszy w koło, zwolna sączą do ust napój ulubiony. Delektują się nim, poważni, jak magowie, milczący, jak ryby.