Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 037.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Malwina, z niepodobnem do pokonania zaniepokojeniem, szepnęła.
— Marysiu!
A Darwid nagle ku niej twarz obrócił, i spojrzenia ich, dotąd unikające się starannie, utonęły w sobie na kilka zaledwie sekund, ale wystarczyło to, aby oczy Darwida napełniły się blaskami wyostrzonej stali, i aby Malwina tak nizko twarz nad talerzem pochyliła, że w rzęsistem świetle widać było tylko czoło jej, przerznięte pod jasnymi włosami ciemną pręgą bardzo pogłębionej zmarszczki. Ale w tej samej chwili Irena zagadnęła ojca o Londyn, w którym parę razy dość długo przebywał, a on, natychmiast odpowiadając córce, mówił długo płynnie, w sposób zajmujący, wciągając też do rozmowy angielkę, do której zwracał się często i uprzejmie.
Rozmowa znowu płynęła gładko, łatwo, chłodno. Nad stołem, zamiast kapitalnych zapachów mięs i sosów, unosiły się lekkie wonie owoców i wanilii. Lokaje roznosili wety. Darwid mówił o owocach, właściwym różnym strefom, które zwiedzał w podróżach swych, prawie nieustannych; nagle przerwał mowę w połowie okresu i zwrócił się do Kary, która kilka razy zaniosła się kaszlem suchym i uporczywym.