Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 031.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Pójdę, ojczulka przyprowadzę!
Biegła ku drzwiom, ale od drzwi wróciła, i przed matką osunąwszy się na klęczki, kilka długich, namiętnych pocałunków na jej kolanach i ręku złożyła. Ku szyi jej wspięła się i cicho zaszeptała:
— Mamciu złota, jedyna, najdroższa!
I porwała się z klęczek, jak ptak z pokoju wyfrunęła. Co znaczył ten gwałtowny wybuch czułości dla matki? Nikt nie wiedział, ani może ona sama. Byłaż to prośba za kimś, czy chęć upewnienia, że nie tylko tego kogoś, ale i matkę także bardzo kocha? czy radość, że nakoniec oboje ich razem zobaczy? Jak ptak leciała przez salony, oświetlone palącemi się gdzie niegdzie lampami, aż cicho, jak promień wsunęła się do gabinetu ojca i stojącemu u biurka rękę pod ramię wsunęła. Cała zaróżowiona, udając gruby i uroczysty głos lokaja, rzekła:
— Obiad podany!
Darwid uczuł spływający mu do piersi strumień ciepła i słodyczy.
— O, ty, swawolnico! — rzekł. — Promyku! Maleńka!
Kiedy po chwili wchodził z Karą do sali jadalnej, przez drzwi przeciwległe Maryan wpro-