Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Argonauci tom II 012.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

wym. Przeszłaś moje oczekiwania, i odtąd nazywać cię będę ma vraie soeur!
Cóż? Alboż była naiwną z teatru? Wie dobrze, że takie rzeczy dzieją się wszędzie i w życiu barona być muszą. A jeżeli muszą być, to już lepiej niech będą otwarcie, bo tajemnice... o! nad tajemnice i maski woli już wszystko. Rzecz przecież była w tem głównie, że ta historya barona ze słynną szansonistką nic a nic jej nie obchodziła.
Za oknami domu rozpoczynał się białawy od śniegu zmierzch. W salonie wśród zimnej białości rzeźb, przyozdabiających ściany i przelewania się na sprzętach połysków błękitnej mory, u jednego z okien, na wysokim taburecie siedziała Irena. Na tle szyby, napojonej białawym zmierzchem, długi jej stan z wąskiemi ramionami i trochę zanadto wydłużonym profilem, nad którym wznosił się węzeł ognistych włosów, przypominał posągi hieratyczne, wyprostowane i zagadkowo uśmiechnięte. Powieki miała spuszczone, długie ręce spokojnie splecione na sukni, ale uśmiechy, po ustach jej błądzące, coraz inne, spokojnymi nie były. W dniach ostatnich częściej niż kiedy przestawała z baronem, który coraz więcej usiłował widywać ją, spotykać. Po prostu ścigał ją, znajdował nieraz