Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/259

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

mnie rozumniejszych. Pomnę zresztą dobrze, co i jak czyniła Józefa, a różne nauki przez dziaduńka dawane pokrzywą mi w pamięci nie zarosły. Ile sił starczy, starać się będę Józefę zastąpić, a jeżeli i omyłkę jaką z początku popełnię, Pan Bóg i ludzie mi to wybaczą, a ja na drugi raz mądrzejszą się stanę.
— A paszport i pozwolenie masz? — z pod drugiej ściany krzyknął Człowieczek, jako był zawsze prawności wszelkiej dozorcą.
— Mam jedno i drugie — odpowiedziała — potośmy właśnie, a i po towar też, z panem Wincentym do miasta jeździli.
Chwila milczenia nastała, po której Piszczałka za stołem cienko zaskwierczał:
— Czy to już wszystko? Czy po to tylko, aby androny te posłyszeć, my tu przyszli?
— Androny to cale nie są — ozwał się znów Żelazny — owszem, ludziom biednym i nieuczonym służyć, jako Józefa służyła, rzecz przez Boga błogosławiona. Niech Anastazya próbuje, kiedy jej wola taka, a może z tego dobro jakie i wyniknie. Nie święci garnki lepią. I przez dziecinne usta Bóg podczas wolę swoją objawia.
— A niech próbuje! — rzekł Mruk — niech sobie na wszystkie wiatry rusza! Szczęśliwej