Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/244

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

nia tego słuchali. Gdy Naścia wbiegła, kiwnął jej na powitanie głową i rzekł:
— Kiedyś ciekawa, to siędaj i słuchaj. Dla ciebie znowuż od początku zacznę.
— Zmokłaś nieco; osusz się wpierw przed kominem! — życzliwie rzekła pani Wincentowa.
Na kominie palił się ogień duży, świetlicę przyjemnie oświecając i ogrzewając. Naścia pocałowała gospodarza domu w ramię, gospodynię w rękę i śpiesznie odrzekła:
— Nie trza mi się osuszać. Nie zmokłam. Czytajcie, otcze!... bójcie się Boga, czytajcie prędzej! Aż mi się serce trzęsie, tak żądam co w tym liście!
Nawróciciel oczy miał dobre i do czytania nieco wprawione, a Józefa pisała wyraźnie, tedy czytanie skończyło się dość rychle, poczem wszyscy naokoło gospodarza przed oknem posiadali, ręce na kolana pospuszczali i zatopili się w zamyśleniu. Było też nad czem zamyślić się, było czem i zasmęcić. Józefa w tym roku, ani za dwa lata jeszcze, do Tuczyniec nie przyjedzie. Kto wie nawet, czy przyjedzie już kiedykolwiek? Na pielgrzymkę do Ziemi Ś-tej puszcza się i na kilka dni ledwo przed wyjazdem list ten pisze.
»Jadę, aby drogami, któremi Chrystus Pan chodził, nieco pochodzić i u grobu Zbawiciela