Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/243

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

List od Józefy z poczty otrzymał i dla ciebie, słyszę, ukłony w nim są zawarte!
— Nie przyjedzie! — krzyknęła Naścia. — List przysłała, tedy nie przyjedzie!
— Abo ja wiem? Bieżaj do niego, to powie. Ze mną on o takich rzeczach gadać nie chce, a ty co inszego. Mądrzejsza od nas i bogaczka!... Cóż ty w jednej sukience lecisz? Deszczyk padać poczyna! Chustką się ogarnij! Naścia! Naścia! A nie leć-że w jednej sukni, bo to i nieprzystojnie nawet, w deszcz zwłaszcza! Chustkę narzuć, chustkę! Naścia! Naścia!
Nadaremno wołała i dużą chustką jak chorągwią kościelną powiewała z ganku: Naścia była już za bramą podwórka i we mgle chłodnego deszczyku pędziła przez pole, ku temu końcowi okolicy, na którym znajdowało się obszerne, dostatnie i ludne domostwo Nawróciciela. Do dużej, czystej, jasnej świetlicy, w różne sprzęty i obrazki suto przybranej, wpadła bez tchu prawie, zdyszana, w sukni deszczem pokropionej, ze zwilgoconą kosą na plecach.
— List od Józefy przybył? Czy prawda?
Nawróciciel siedział u okna i list ten właśnie po raz wtóry już głośno odczytywał, a żona jego, syn Bolko i dwie dorosłe córki, naokoło niego stojąc, w prawie nabożnych postawach, czyta-