Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/230

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

— Zboże sprzedali, wszystko co do grosza wypłacili i jutro już jadę starania o dzierżawę Retówki czynić. Chocia mi ta dzierżawa i nie w smak, ale cóż robić?
Markotny wydawał się i, w bliskości drzwi na stołku siadając, od niechcenia sobie nieco zagwizdał. Po oczach jego i po tem gwizdaniu Naścia poznała, że był w humorze takim, w jakim najmniej miłym wydawał się jej zawsze. Więc do szafy twarzą obrócona, różne przedmioty w niej porządkując, rzekła:
— Jeżeli dzierżawa Retówki nie w smak, to pocóż ją brać? Można przecie o jaką inszą się postarać.
— Mnie wszelka dzierżawa nie w smak, bo na wsi gospodarzyć, a na psa zejść — to jest wszystko jedno. Praca tylko a praca i z różnem prostactwem zbliżenie nieuniknione.
— Mnie się zdaje, że Apolek pracy się nie lęka.
— I nie myli się Naścia. Żebym ja pracy lękał się, tobym nie mógł być tem, czem jestem. W fabryce będąc, nie tylko za siebie, lecz prawdę rzekłszy, nie rzadko i za pana Rudnera pracowałem, ale w przestankach zabawy były wesołe i kompanie takie, że człowiek, wśród nich znajdujący się, podnosił się, ale nie spadał. Na wsi zaś, w takim folwarku wydzierżawio-