Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/228

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

Tak przed osobą, do której szczególne zaufanie żywił, zwierzał się pan Apolinary, poczem arkusik papieru z kieszeni tużurka wyjąwszy, z tajemniczym uśmiechem szepnął:
— Od panny Eugenii dziś listek otrzymałem... Proszę powąchać, jak mile pachnie!
Arkusik nie duży i monogramem panny ozdobiony, pachniał paczulą i od brzegu do brzegu okryty był pismem trochę nieporządnem i krzywem.
— Oto rozumna kobieta jest! Ja tu siedzę i zdradzam ją, a ona, o niczem nie widząc, interesów moich pilnuje i najdetajliczniej o nich donosi. Jak buchalter jaki, całą stronicę cyfr zapisała!
— Nic dziwnego! Niemłodą już będąc, na interesach znać się może!
— Wszak nie hańba! — odpowiedział — i nie taki to już wiek późny. Starsza ode mnie, ale ze wszystkiem starą jeszcze nie jest, a kochać, to pewno że lepiej umie od niejednej młodej, już przez to samo, że mało nadziei miała, aby kiedykolwiek jeszcze mogła kochania zażyć. Wzrost ma wysoki, figurę piękną, a że nikomu w stroju prześcigać się nie daje, tedy zawsze wygląda, jak obraz, pięknie różnymi kolorami wymalowany. Szyk ma, a wiadomo jest wszystkim, co to jest szyk. Bez niego i najładniejsza