Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/223

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A ona od łez, które do gardła jej podchodziły ledwo mogąc mówić, odpowiadała:
— Ja nie wiem... nie wiem... Ale bluźnierców boję się i proszę, aby pan Apolinary słów takich przede mną nie wypowiadał.
— Pani mnie prosi, a ja pani dziękuję, za takie kochanie ja dziękuję, w którem osoba kochająca, Pana Boga niewiadomego nad człowieka miłowanego przedkłada. Jeżeli kto kogo prawdziwie kocha, to na wszystkie jego zdania przystaje, a skoro nie przystaje, to wnętrzność ma nie przez kochanie, ale przez samą jedną ciemność i zimność napełnioną!
Anastazya rozpłakała się i do bokówki wyszła, a Ewka, ujmując się za przyjaciółką, rzekła:
— Bo też pan Apolinary chce Naścię cale już w niewolniki swoje zapisać!
— Aha! — odparł, filuternie na hożą dziewczynę poglądając — a panna Ewa czy ma takie zdania i chęci, któreby zdaniom i chęciom Adasia Tuczyny przeciwne były? Pewno nie; chociaż wielka różnica między mną a Adasiem zachodzi i chociaż on jest mazgaj, który przeszkód pomiędzy nim a panną Ewą stojących przezwyciężyć nie umie, a ja wszystkie te, co mnie od panny Anastazyi przegradzały, z wielką dla siebie szkodą, przezwyciężyłem. A no, proszę