Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/189

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

że była, zrywała się do lotu za nią... za nią... Sam Mruk przed Naścią stanął.
— A chodźże ty, utrapiona! Czy my z twojej przyczyny do wieczora z rozdziawionemi gębami przestoim?
Wstała i poszła za Mrukiem, bynajmniej nie wiedząc ani dokąd idzie, ani po co, a do bokówki przez Mruka wepchnięta, stanęła przed Nawrócicielem, który arkusz papieru rozpostarty trzymał w ręku. Oczy miała wilgotną mgłą przesłonione i głęboką pręgę boleści serdecznej pośród czoła, na które włosy złote w nieładzie spadały. Nawróciciel zaś, ujrzawszy ją, głośno, dobitnie i powoli czytać począł.
Pismo było dość długie, bo wszystkie dobra ruchome i nieruchome, które nieboszczyka własnością były, ze szczegółami wyliczało, ale treść jego, sam ten sens, od którego skóra poruszała się na twarzach i karkach domniemanych sukcesorów, w tem się zawierał, że grunt posiadany i stojące na nim budynki nieboszczyk dwom bratankom pozostawił, ponieważ, jak z tego się tłómaczył, prawo nie pozwalało mu inak postąpić, ale wszystko, cokolwiek ruchomego na tym gruncie było, inwentarz żywy albo nieżywy stanowiąc, jako też kapitał w gotówce, dziesięć tysięcy wynoszący, a w mieście na banku ulokowany, zapisywał, darowywał, na wieczną i nie-