Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/182

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

i Piszczałki, ledwo dorośli, wypadali stamtąd, pędem przebiegając izbę, przed trumną przyklękiwali, jakby muchy opędzając żegnali się i wybiegali z domu. Posły to były od zgromadzonych w bokówce, do Nawróciciela wysyłane.
Ludzi też trochę nadchodzić zaczęło, czegoś tu ciekawych, jak z min i szeptów poznać można było, ale którzy do familii nie należąc, nieco nieśmiele u drzwi stawali, lub nawet zatrzymywali się w ciemnawej sionce, która też wprędce od przytłumionych rozmów ulowi pszczelnemu podobną stawać się poczęła.
Wtem, z za szarych i białych surdutów i siermiężek wyłonił się i we drzwiach od sionki stanął najpiękniejszy w świecie tużurek czarny, cienki, elegancko skrojony, pomiędzy którego klapami kołysały się dwa szkiełka w rogowej oprawie. Pan Apolinary! On sam, ze swoją kształtną, chociaż i teraz wykrygowaną nieco figurą i ze swoją twarzą ładnie i delikatnie przez naturę wykrojoną, a dużemi oczyma i ciemnymi wąsikami przyozdobioną ślicznie. Zgrabną czapeczkę w ręku trzymał, a na czole miał niedużego, ale do okoliczności dobrze zastosowanego marsa.
Tuż przy nim, cudem jakby, znalazła się Ewka Glindzianka. Cud nie cud, bo razem z innymi, ciekawością wiedziona, z pola przybiegła,