Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/176

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

laza w serce jej tknął, a był to właśnie koniec tej strzały, którą celowała ku niej mara, wylęgająca się z przestrzeni niewidzialnej, niepojętej. Wnet też sierp z ramienia zdjąwszy, biedz poczęła ku wyrostkowi w białej koszuli, który, zagony przeskakując i rękoma ku niej wymachując ile tylko siły miał, wołał:
— Idźcie, zmiłujcie się, idźcie do niego co prędzej! Znagła na ziemię padł, prawie że oniemiały, i to tylko przemówić do mnie zdołał, abym po was duchem leciał!