Strona:PL Eliza Orzeszkowa-Anastazya.djvu/021

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.
I.

Czerwone słońce sierpniowe spływało po niebie pogodnem za Niemen błękitny, za ciemny szlak boru, a tuż przy ostatnich domostwach Tuczyniec, na błoniu przez trzody wydeptanem, odbywało się igrzysko niedzielne. Trzody też cale stamtąd nie zniknęły, lecz tylko zabawie ludzkiej miejsca ustępując, obrzeżyny błonia usiały plamami pstremi, gdzie też i mali pastuszkowie klaskali z batów, albo nie wiedzieć po co, hukali tak rozgłośnie, że się to hukanie rozchodziło po polu szerokiem, za błoniem wielką szmatą żółtości rozciągniętem, i nad którem leciały dźwięki muzyki, skocznie przygrywającej do tańca.
Bo i czemuż ludzie poweselićby się nie mieli, skoro niwy są pożęte, stodoły pełne, a głowy, choć i nie całkowicie od wszelakiego frasunku wolne, wszakoż w rozum swój, że podołać mu potrafi, dufające. Dwaj Tuczynowie na skrzypcach grają, jeden wtóruje im na basetli, a Fra-