Strona:PL Elżbieta Drużbacka Poezye Tomik 1.djvu/104

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

Czasem z pochodni płomień wyda złoty,
Który po wszystkich kościach iskry pryska.
Gra kuglarz, szydzi, gdy już swą broń składa,
Które igrzysko ludzkie oko wabi:
Tak jest pokryta świecie twoja zdrada,
Na jad podchlebny prędko ulgną słabi
Bez żądła miłość, ty nie trać bojaźni,
Błądzi ten wcale kto się ubezpieczy;
Niby dziecinne pokaże przyjaźni,
Bicz, arkan, rzuca na kark już człowieczy.
Wnet przyprawioną nagnie łuk cięciwą,
Ta co się przedtym podchlebną być zdała:
Strzeż się jej wabiu, nie bież stopą chciwą,
Bo w twe śmiertelna biodra utknie strzała.
Nie wierz grającym, nie tak wściekły srogi,
Przyjaźń zabawia aby cię złowiła:
Nie prędko grając nadstawi swe rogi,
Lecz mocno strapi, boleści da siła.
Poźniej a próżno poznasz żeś ulgniony,
Kiedy opasze sroga cię gadzina:
W brodzie Stygijskim będziesz utopiony,
Brzydka Alecto na dno cię ugina.
Tam gdzie nienawiść, miłość przewodnikiem,
Zawsze się staje, wespół z sobą chodzą:
Takiej miłości przymiot wszetecznikiem,
Bo między sobą zawsze się już zwodzą.
Już niespokojność żadnej niema wiary,
Świat niestateczny kołem się obraca:
Cypryjskie dziecko gdy też gra bez miary,
Zdradliwie toczy piłkę, życie skraca,