Strona:PL Edward Nowakowski-Wspomnienie o duchowienstwie polskiem znajdujacem sie na wygnaniu w Syberyi w Tunce.pdf/43

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

mających nad wygnańcami dozór, urzędników. Owszem przyznać należy, że oba, to jest: głównie zarządzający wszystkiemi wygnańcami we wschodniéj Syberyi, pułkownik Kupienko, i drugi, sztabskapitan Płotnikow wyłącznie mający dozór nad zostającymi w Tunce, zawsze byli dla księży z całą nawet etykietalną grzecznością i uprzejmością.
Czy ta grzeczność nakazaną była z góry, czy świadczyła o ich dobrém wychowaniu? Zdaje się jedno i drugie. Rząd rosyjski umié dobierać ludzi, gdzie jakich potrzebuje; umié w pewnych potrzebnych dla niego razach barbarzyństwu swemu nadawać pozór cywilizacyi. Owszem, właśnie tam, gdzie największe czyni zasadzki, lub najbardziéj uciska, dopókąd z obłudy jego nie zdejmą maski dla pokrycia swoich zamiarów, pozornie stara się być najbardziéj szlachetnym. Wielką mu do tego pomocą służy przedziwna zmyślność samychże Rosyan i niesłychana umiejętność, pozorami pokrywać wewnętrzne usposobienie. Rząd zwykle nie daje szczegółowych instrukcyi; pomimo to spełniający jego polecenia instynktownie umieją odgadywać i spełniać wszystko, czego chce od nich. Jakoż każdym razem przyjeżdżając do Tunki pułkownik Kupienko, tak się zawsze zachowywał, że ze strony możnaby wnosić, że to wcale nie główny więzienia wygnańców dozórca, lecz jakiś życzliwy i przychylny im opiekun, a przynajmniéj opiekuńczego rządu troskliwy o dobro wygnańców powiernik.
Zważmy jednak, jak ten rząd opiekuńczy względem zasłanego duchowieństwa na wygnanie, postępował.
Wybiera dla duchowieństwa miejsca najbardziéj odludne, i zamyka go tam, nie dozwalając ani na krok ztamtąd ruszyć, i żadnych z nikim nie miéć