Strona:PL Edward Nowakowski-Wspomnienie o duchowienstwie polskiem znajdujacem sie na wygnaniu w Syberyi w Tunce.pdf/33

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

gącéj wszystkich pomieścić, większa część musiała na podwórzu zostawać. Msze wówczas były śpiewane. O jakże opisać to wrażenie, jakiego się doznawało, kiedy można było już głośno, w śpiewie, wylać tłumione w sercu religijne uczucia! Każdemu żywiéj przypomniał się dawny jego kościół; tam on sam u ołtarza sprawował świętą ofiarę, a tu — tylko jéj był przytomny jakby jeden z więźniów politycznych, jakby sam nie był kapłanem. Komuż w owe czasy łzy nie płynęły? Rozlana boleść na twarzy każdego świadczyła wyraźnie, że wszystkie myśli, wszystkie uczucia, wszystkie wspomnienia skupiały się naraz w sercu jego, i przeszywały na wskroś to serce.
Po odjeździe proboszcza powracali wszyscy do prac swoich zwyczajnych. Cisza na chwilę przerwana, znowu zalegała Tunkę. Znowu troska o chleb powszedni zmuszała każdego zapomnieć i o swojéj godności i o wyższém powołaniu. Myśli wznioślejsze, uczucia rzewniejsze znowu gdzieś tam kryły się do serc kryjówek i duszy zakątków. Przed chwilą stukilkudziesięciu kapłanów we łzach u ołtarza razem zebrani tonęli; przyodziani w swoje szaty kapłańskie i zakonne, stanowili jakby orszak święty Boga zastępów, a późniéj przebrani do niepoznania, rozproszeni, każdy przy swojéj robocie zostawał, jak prosty wyrobnik: ten u pługa, tamten z igłą w ręku, ów z siekierą, inny z dratwą i szydłem, a inny znowu z rydlem w ogrodzie i t. p. I tak każdy jak może, i myśli smutne rozprasza, i czas sobie użytecznie spędza. A czas leci a leci, i dni, lata szybko mijają; nic się nie zmienia; nadziei znikąd żadnéj; trzeba więc pracować, i cała Tunka pracuje, i istotnie w pocie czoła chleb pożywa. Ale i chleb ten trzeba upiec; umieją więc nasi i chleb piec, i pieką