Strona:PL Edward Nowakowski-Mowa żałobna podczas pogrzebu ś. p. ks. Teodora Rogozińskiego kanonika H. i podkustosza, w kościele katedralnym krakowskim.pdf/11

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

A jakżeż wielkie, jakżeż dotkliwe i okropne były te jego cierpienia i boleści!

IV.

Otrzymawszy tyle i tak wielkie łaski i dobrodziejstwa — musiał X. Teodor jak wszyscy święci i wszyscy wybrani Pańscy wejść na drogę doświadczenia, na drogę Krzyżową, bo tylko droga Krzyżowa i wieniec cierniowy prowadzi do Zbawienia, i jest właściwą drogą wybranych, jak to wykazaliśmy na wstępie.
Jako Probosz, Kanonik i Dziekan żył sobie św. p. X. Teodor spokojnie, nawet szczęśliwie; kochany i czczony przez swoich parafian, poważany od współpracowników w winnicy Pańskiej i od władzy kościelnej, oddany swoim obowiązkom świętym, które gorliwie i z zamiłowaniem spełniał, dbały o przyozdobienie swego kościoła. Przytem patryota gorący i wielki miłośnik Ojczyzny, w okolicy swej uważany był powszechnie za wyrocznię. Wreszcie nadzwyczaj ostrożny, uważny i przezorny, nikomu niczem się nie naraził — nawet samym moskalom powagą swą imponował, — nie mógł przeto się spodziewać, ani wyobrażać, żeby mogła go jaka nieprzyjemność spotkać, tembardziej żeby mogła nań spaść jaka burza, a tu już nie burza, lecz piorun straszliwy z pogodnego nieba w serce jego uderzył, i całe życie jego zdruzgotał.

Pierwszy cios, który go dotknął, był ze wszystkich najboleśniejszy. Była to zdrada jednego domowników, który przy jednym stole z nim siadywał, któremu wiele dobrego wyświadczył, i od którego mógł się tylko spodziewać wdzięczności — przenigdy zdrady. Niestety, był to jego podwładny;[1] wdał się on był lekkomyślnie w towarzystwa kobiet, a były to duchy moskiewskie,

  1. Przypis własny Wikiźródeł Słowa jego podwładny wpisane są w tekście odręcznie.