Strona:PL Edward Abramowski-Pisma T.4 285.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

ralne węzły i zatamowało nieraz robotę agitatorów nienawiści i sztucznie tworzonych plemion.
Po trzecie — jest sprawa ściągania kapitałów polskich i sił przemysłowych ludzkich do kraju. Zarówno w Ameryce, jak i na dalekim Wschodzie powinien rozwinąć się ruch narodowy, głoszący ideę powrotu. W miarę tego jak wzrasta polski handel i przemysł i opróżniają się zajęte dotychczas przez obcych placówki gospodarstwa społecznego, wyciśnięty dawniej z kraju przedsiębiorczy żywioł polski, który na obczyźnie doszedł do zamożności i zdobył umiejętność fachową, żywioł ten, liczony dziś na miljony ludzi, powinien wracać.
Zamiast bezcelowych i szumnych manifestacyj patrjotycznych, urządzanych na polskich obchodach i sejmikach w Ameryce, stokroć bardziej patrjotycznem byłoby zorganizowanie tam Ligi, któraby ideę powrotu do ojczyzny szerzyła jako obowiązek narodowy, i któraby ułatwiała takie przenoszenie się kapitałów, interesów i przedsiębiorstw przez odpowiednie informacje i nawiązywanie stosunków ekonomicznych. Z owych trzech czy czterech miljonów Polaków amerykańskich niechby wróciła do kraju choćby szósta część tylko, tych zamożniejszych i wykwalifikowanych fachowców, a już to samo wystarczyłoby na wypełnienie znacznej części luk, jakie dziś przedstawia etnograficzne jądro narodu w swym stanie posiadania. Dla skupienia sił swoich nad Wisłą nie potrzebujemy pomniejszać ojczyzny; wystarczy zupełnie, jeżeli zgromadzimy te siły, jakie są rozproszone poza jej granicami.
Broszura p. Jankowskiego, jakkolwiek powodzenia szerszego u nas mieć nie będzie, dzięki zdrowemu instynktowi narodu, stać się jednak może pewnem oświetleniem i maską ideową dla tych wszystkich natur słabych, bojaźliwych, stroniących od walki, dla tych „sprzedawczyków“ i dobrowolnych wygnańców z własnej ziemi, jakich nigdy nam nie brak. A takim nie trzeba dawać do ręki broni ideowej, możności usprawiedliwiania się przed własnym sumieniem i przed narodem; przeciwnie, trzeba ich bezwzględnie nazywać po imieniu, trzeba zmusić, aby spojrzeli w sumienie swoje i zdali rachunek ojczyźnie ze swego postępowania.