Wiekowa ta walka, uświetniona niejednem zwycięstwem klasy robotniczej, zakończy się niechybnie zupełną porażką wyzyskiwaczy, fabrykantów. Ustępstwa od możnych zdobywa się tylko walką.
Podczas kiedy fabrykanci, ufni w swą potęgę, a nienasyceni w zyskach, do ostatecznych granic przedłużali dzień roboczy, myśląc, że wszystko im ujdzie bezkarnie, cicho i pokornie siedzący dotąd robotnicy podnieśli się, by bronić zagrożone swe prawa człowiecze, by walczyć z coraz to bardziej duszącym ich wyzyskiem fabrykantów.
Było to temu lat sto. Pierwsi wystąpili do walki robotnicy angielscy. Był to czas ogromnego rozkwitu przemysłu angielskiego; bogactwa fabrykantów rosły niezmiernie szybko, zyski dochodziły do kolosalnych rozmiarów.
Upojeni niesłychanem powodzeniem, fabrykanci drwili sobie ze wszelkich uczuć ludzkich, ze wszelkich praw człowieka; w wyzyskiwaniu klasy robotniczej prześcigali się wzajemnie. Tyraństwu ich nie było końca: przedłużali dzień roboczy do 15. a często i do 18 godzin, nie zważając na wiek i płeć robotników. Dzieci małe, 7—8 lat liczące, zaprzęgali do kilkunastogodzinnej pracy na dobę; kobiety, młode dziewczęta pracowały na równi z mężczyznami w dzień i w nocy.
Mając w swem ręku olbrzymie kapitały, mając za sobą rząd i prawodawstwo, które ich popierało, fabrykanci nie bali się niczego. Sądzili, że nikt nie będzie śmiał stawić oporu ich potędze, tymczasem stawili go sami robotnicy.
W roku 1811 w Anglji wybuchła rewolucja robotnicza w miejscowości Nottingham, która ciągnęła się przez 3 lata. Był to wybuch rozpaczy. Doprowadzeni do ostateczności wyzyskiem, robotnicy chwycili za broń, rozbijali fabryki i warsztaty. Nie mieli jednak żadnej organizacji, żadnego programu, działali bez planu, nie zdając sobie jasno sprawy ze swych żądań. Dlatego też, już w roku 1813 rząd i fabrykanci za pomocą wojska potrafili całą rewolucję stłumić; 18 przywódców zostało powieszonych.