Strona:PL Edward Abramowski-Pisma T.2 046.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została przepisana.

mało, mówi jednak tak jasno i wyczerpująco, że nie czujemy nigdy potrzeby zapytywać siebie „co to ja znaczy“, ani też wątpić „czy to ja rzeczywiście“. Czując zatem siebie, czulibyśmy zarazem i świadomość społeczną, niby „ja“ drugie, wyższe i panujące nad mojem jako całość nad cząstką, czulibyśmy w „ja“ swojem coś, co, będąc z niem istotowo związanem, zachowywałoby jednak swoją wyraźną odrębność czegoś innego, tem wyraźniejszą, że nie w zjawisku spostrzeganą, lecz w samej istocie spostrzegającej, w subjekcie, odczutą. Mówiąc słowami Kanta, wyrażałoby się to logicznie: nie „ja myślę jako subjekt“, lecz „ja myślę jako predykat subjektu“, wbrew zatem naturze subjektu, który jako niepoznawalny, jako negacja wszystkiego, jako „rzecz sama w sobie“, zjawiskowości wszelkiej przeciwstawiająca się, nie może zawierać ani części, ani składników różnorodnych, ani stosunku żadnego.
Zasadniczy błąd zatem, który popełnia hypoteza „świadomości społecznej“, używając świadomość naszą do budowy nowego pojęcia, zmusza ją do przeinaczenia świadomości, tej mowy powszechnej, która przez nic wyrażoną być nie może, bo wszystko przez nią tylko się wyraża, do przeinaczenia na coś całkiem innego, na pewien przedmiot myśli, na jakąś rzecz poznawalną, analizie dostępną, charakterem zjawiska obdarzoną. Powstałe tym sposobem nowe pojęcie, jest z góry skazane na zupełną nieudolność w objaśnianiu faktów. Jak bowiem pogodzić tę odrębną od naszej świadomość syntetycznej natury, w której rodzą się i przez którą istnieją społeczne zjawiska, z zasadniczym atrybutem tych zjawisk — przejawu myślowego, istnienia dla nas? W jaki sposób zjawiska społeczne obce naszej świadomości, jako mające swe siedlisko w wyższej syntetycznej, są jednak dostępne dla naszej intuicji i poznawania, i wchodzą tak ściśle w nasze życie, ulegając naszemu działaniu i na nas działając, wtenczas gdy, według krytyki filozoficznej, wszystko, co leży po za świadomością naszą, w metafizycznej krainie, nie może mieć żadnej pozytywnej wartości istnienia? Oto pytanie nierozwiązalne, podobne do tych, które męczyły scholastyków i teologów, debatujących nad substancjami materji, duszy i Boga, a do którego jednak hipoteza „świadomości społecznej“ doprowadzać musi koniecznie.