Strona:PL Edward Abramowski-Pisma T.1 047.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została skorygowana.

pokoju i przeświadczenie że pomysł jest dokładnym wyrazem tego co w nim nurtowało. Jeżeli zgodności nie było, niepokój trwał dalej i świadczył, że proces twórczy dokonywał się w dalszym ciągu aż do wystąpienia owej zgodności.
Analiza ta wykazuje, że Abramowski należy do typów twórczych „intuicjonistycznych“. Wszelkie pomysły powstawały w nim podświadomie, samorzutnie, niezależnie od jego woli.

Dla twórczości musiał mieć pewne określone warunki — zewnętrzne i wewnętrzne — zdolność twórcza nie w każdych występowała. Nie był więc tylko „biernym świadkiem tego co w nim zachodzi“. W listach swoich wielokrotnie Abramowski zaznacza, że tworzyć nowe rzeczy może tylko w Stefaninie, że w miastach natomiast może się tylko uczyć. Miasto go dławiło. Mawiał wtedy, że niema czem oddychać, że oddycha watą. Tęsknił zawsze do wielkich przestrzeni. Tam oko w oko z przyrodą czuł się cały z nią związany, tam opadały wszystkie więzy i naleciałości i występowały w swej elementarnej sile wszystkie pierwiastki twórczości. To też Abramowski potrzebuje i tęskni do spokoju, mówi o nim zawsze z dziwnie mistycznym odcieniem. „A co najważniejsze, wyrobiłem w sobie usposobienie niezachwianego spokoju, tak, że żadne przeciwności życia nie będą mogły mi nic szkodzić“. Potrzeba ciszy, to nietylko reakcja wobec rozgwaru i chaosu w jakim niekiedy żyć musiał podczas swych prac społecznych, lecz dążenie do tych niezbędnych warunków dla skupionej pracy umysłowej i upominanie się jego duszy o swe przyrodzone prawa. Potrzebę ciszy i spokoju, jako wartości bezcennych dla umysłu trafnie i głęboko uzasadniał Schopenhauer w jednem ze swych parergów „o zgiełku i szmerze“ — Abramowski w ciszy Stefanina lub tęskniąc za nią często jej treść przypominał. Tęskniąc za głęboką ciszą Stefanina, za uroczystą zadumą stepu i wartością tego nastroju dla swej twórczości marzył zawsze o tych dniach cichych, wieszczych, szczęśliwych, od dzieciństwa ukochanych — dniach natchnień i najdoskonalszych koncepcyj, dla których symbolem została dziecinna nazwa „dni Dowewy“. Przed powrotem z emigracji pisze do Z. Pietkiewicza: „Pozdrawiam Ciebie z bardzo pogodną myślą, pełen otuchy i wiary, że zbliża się wreszcie ta szczęśliwa chwila, kiedy w błękitny „dzień Dowewy“ zajadę przed ganek Stefaniński. Stefanin odsunął się dla mnie w taką krainę marzeń, że kiedy przypominam sobie, że Ty tam jesteś, to i Ciebie widzę przez jakiś bajkowy pryzmat, jak kogoś, kto tam siedząc, musi dziwnie piękne rzeczy tworzyć. Wyobrażam sobie jak Ci tam musi być spokojnie i mistycznie błogo i jakie z tej atmosfery powychodzą „Nurki“.[1]

  1. Nazwa niewydanego utworu Z. Pietkiewicza. W utworze tym „nurkiem“ jest myśl, sięgająca w świat wewnętrznej intuicji. Abramowski nazywał później „nurkami“ w przyjacielskiej korenspondencji każde szczęśliwsze ujęcie introspekcyjne stanów wewnętrznych.