Strona:PL Edgar Allan Poe-Opowieści nadzwyczajne tom I 231.jpeg

Z Wikiźródeł, wolnej biblioteki
Ta strona została uwierzytelniona.

spadła na srebrną posadzkę, — posłyszałem wyraźnie, głuche, metaliczne echo, pełne rozdźwięku, lecz jakoby zgłuszonego. Byłem do głębi poruszony. Porwałem się na nogi, lecz Usher nie przerwał swych miarowo rozkołysanych ruchów. Rzuciłem się ku fotelowi, na którym wciąż siedział. Oczy miał utkwione prosto przed siebie, a cała twarz jego stężała w kamiennem zesztywnieniu. Wszakże, gdym dłoń położył mu na ramieniu, gwałtowny dreszcz przebiegł całe jego ciało. Chorobliwy uśmiech drgnął na jego wargach i stwierdziłem, że mówi cicho, bardzo cicho, szeptem pospiesznym i zmąconym, jakby nie był świadom mej obecności. Schyliłem się wręcz ku niemu, i jąłem wreszcie chłonąć uchem straszliwą treść jego słów:
— „Nie słyszysz? Słyszę za to ja, słyszałem oddawna — oddawna, od dawien dawna, od wielu chwil, od wielu godzin, od wielu dni, słyszałem, — lecz nie śmiałem, — o, biada mi nieszczęsnemu tchórzowi! — nie śmiałem — nie śmiałem powiedzieć! Pogrzebaliśmy ją żywcem w mogile! Czyż nie mówiłem, że mam zmysły aż nazbyt czujne? Mówię ci w tej